Szłam poprzez płonące pole ,a w powietrzu wisiał Mroczny Znak. Po chwili scena się zmieniła. Szłam poprzez walące się korytarze Hogwartu. Na ścianie widniał Mroczny Znak. A potem jeszcze inne miejsce. Ścierzka do mojego domu. Który się palił. Dym utworzył wzór Mrocznego Znaku.
Przed oczami mignął mi fragmęt Znaku wytatuowanego na ręce. Spojrzałam na swoje własne przedramię. Był na nim Mroczny Znak.
Obudziłam się krztusząc dymem. Dopiero po chwili udało mi się zapanować nad kaszlem. Rozejrzałam się po ciemnym pokoju. Mrugnęłam. Przypomniałam sobie ,że przecież jestem w Hogwarcie. W dormitorium Slytherinu. Zerknęłam na łóżka wspołlokatorek. Wszystkie spały. Poza jedną. Tą która się wczoraj nie przedstwiła.
- Przepraszam ,że cię obudziłam. Ja nie chciałam ...
- Nie przepraszaj. - przerwała mi łagodnie.
Znieruchomiałam. Nie spodziewałam się tego. Nie wiedziałam co powiedzieć. Czy w ogule coś powiedzieć?
- Dobranoc. - wyręczyła mnie.
Położyłam się z powrotem ,ale tak jak zwykle nie mogłam się z powrotem zasnąć. Na zegarze była dopiero ,albo już 5:42. Wpatrywałam się baldachim nad moim łóżkiem. Wyszyte było na nim godło Slytherinu. Wąż.
Wąż który jest w godle Ślizgonów , składa się również na Mroczny znak.
Przypominam sobie mój sen. Znów inny. Co się stało? Znów płonące pole. Dlaczego nasz dom się palił? I z kąd pojawił się Hogwart w ruinie?
Do głowy przyszła mi okropna myśl. Jeśli to stało się na prawdę? Jeśli przeczucie okaże się trafne? Jeśli to w pewien sposób przewidziałam? Bałam się. Zaczęłam spazmatycznie oddychać. Po chwili zdałam sobie sprawę ,że po policzkach ciekną mi łzy. Pozwoliłam im płynąć. Nie miałam lepszego pomysłu.
Gdy nadeszła 6:20 postanowiłam ,że wstanę. Wzięłam ubranie i poszłam do łazienki się przebrać. Prosta biała koszula , szary sweter bez rękawów , czarne jeansy (nie ubiorę spódnicy) , krawat w kolorach Slytherinu oraz czarna szata kupiona w sklepie z używanymi rzeczami.
Przejrzałam książki i włożyłam te potrzebne do mojej wojskowej torby. Wyszłam z dormitorium do pokoju żeby nie pobudzić lokatorek. Wzięłam jedną z książek na półce. "Skorowidz Czystości Krwi". Wstchnęłam. Odłożyłam książkę i wzięłam następną. "Eliksiry dla zaawansowanych". Odłożyłam. Postanowiłam ,że zostawię książki Ślizgonów i wyjęłam mój aparat. Nastawiłam ostrość i zrobiłam zdjęcie Pokoju Wspólnego. Szybko schowałam je do mojej pękatej koperty zdjęć do wywołania.
Może tego po mnie nie widać ,ale uwielbiam fotografię. Kocham robić zdjęcia utrwalać coś szczególnego uchwycać krótkie chwile by nie zniknęły.
Dotknęłam medalika ,który miałam zawieszony na szyi. Było to misternie rzrźbione serduszko. Otwarłam je. W środku bezpiecznie spoczywało zdjęcie Saden i taty. Po drógiej stronie uśmiechała się mama z dziewczynkami i Marvenem. Zella ze zdjęcia pomachała do mnie. Uśmiechnęlam się i jej odmachałam. Potem jeszcze przez chwile stałam i wpatrywałam się w zdjęcie.
- Ranny ptaszek.
Podskoczyłam jak oparzona. Za moimi plecami stał ten chłopak ,który wczoraj poprosił mnie o sos.
- Hm? - wzruszył ramionami. - Dobra odwale za ciebie całą robotę. - podszedł do mnie. - David Rowle. - podał mi rękę. Nie uścisnęłam jej. Patrzyłam tylko na niego zimnym wzrokiem.
- Po co ci to wiedzieć. - nie wierzę ,że to powiedziałam.
Zawsze w towarzystwie nieznajomych nie mogę nic powiedzieć. Czemu teraz jest inaczej? I dlaczego w dodatku zachowałam się tak chamsko?
- Co się ze mną dzieje?!
Chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem. Ups! Powiedziałam to głośno. Szybko odwróciłam się i wybiegłam z Pokoju Wspólnego.
Wybiegłam na korytaż lochów. Przystanęłam tuż przed ukrytym wejściem. Zaczęłam głęboko oddychać. Po chwili zdałam sobie sprawę z tego ,że jestem teraz sama w tym wielkim zamku. Sama w Hogwarcie. Nie miałam pojęcia gdzie iść. Odwróciłam się. Przede mną była ściana. Pusta ściana lochu. O nie! Jak ja mam teraz wrócić? Och ... jakie było to hasło? Przecież pamiętam jak tamten prefekt wyraźnie je wczoraj powiedział! Tylko jak ono brzmiało? Kobra? Nie. Podstępny wąż? Nie ... Mam!
- Jadowity wąż!
Udało mi się! Ściana się rozsunęła i weszłam do środka. W Pokoju Wspólnym zastałam już paru krzątających się Ślizgonów. Byli to głównie starsi uczniowie powracający do przyjacół po wakacjach. Nie namyślajac się długo , wróciłam do dormitorium. Większość dziewczyn już wstała ,ale Makenzee i Ricci nadal wylegiwały się w łóżkach. Avalon wyszła właśnie z łazienki i zmieniła się z ostatnią dziewczyną. Avalon podeszła do łóżka Ricci.
- Ricci? Musisz wstać. Zaraz się spóźnisz.
Dziewczyna natychmiast wstała i zaczęła przeglądać ubrania w kufrze. Natomiast Avalon podeszła do Makenzee.
- Makenzee wstawaj.
Dziewczyna mruknęła i przekręciła się na drógą stronę. Avalon szturchnęła ją.
- Makenzee spóźnisz się!
- Co?
Dziewczyna natychmiast wstała. Z łazienki akurat wyszła brunetka. Makenzee wzięła stertę ubrań i wbiegła do łazienki.
Bezimienna wyszła z dormitorium. Podążyłam za nią.
- Będziesz za mną chodzić? - zapytała.
- Ja ... nie znam tu nikogo. - wydukałam nieśmiało.
- Nazywam się Holon River. - podała mi rękę odwracając się.
- Maureen Moisson. - uśmiechnęłam się nieśmiało ściskając jej dłoń.
- To jak , co mamy na pierwszej lekcji?
- Chwileczkę ... - wyciągnęłam plan. - Transmutację z Krukonami.
- Więc chodźmy. - ruszyła przez Pokój Wspólny do drzwi.
Nasza pierwsza lekcja była bardzo fajna. Proffesor McGonnagal - dyrektorka - była bardzo miła. Jednak surowo wyjaśniła nam wszystkie zasady. Na lekcji była pewna dziewczyna - Sasha Points - często się zgłaszała. Jej odpowiedzi były błyskotliwe. Nie były to surowe formułki ,ale też nie jąkanie. W końcu lekcje się zakończyły.
- Hej. - Holon podeszła do Sashy. Ta odwróciła się i ze zdziwieniem zauważyła dwie Ślizgonki.
- Tak?
- Jesteś bardzo błyskotliwa. Z kąd tyle wiesz?
- Siostra uczyła mnie w domu. - powiedziała nonszalancko.
- Co teraz masz?
- Zielarstwo z Puchonami.
- Ok. Chciałabyś zjeść z nami obiad?
- Tak chętnie. Moje współlokatorki z dormitorium się już znają , więc zostałam sama.
- To nie najlepiej. Ale możesz dołączyć na nas. Jesteśmy na razie we dwie. Chyba ,że któraś z naszych blondynek zechce dołączyć.
- To widzimy się na obiedzie?
- Tak. Do zobaczenia. - Holon się pożegnała i poszłyśmy szukać sali zaklęć.
Jednak nie dam rady przeczytać wszystkiego na raz.
OdpowiedzUsuńMój beznadziejny grafik chyba nigdy mi na to nie pozwoli, a nie chciałam abyś musiała czekać w nieskończoność.
Ogólnie podziwiam Cię, że zdecydowałaś się pisać opowiadanie od rozpoczęcia nauki. Ja bym nie dała rady, nie miałabym pojęcia jak opisać myśli jedenastolatków.
Bardzo podoba mi się motyw ze śmiercią jej siostry i taty, przyznam szczerze, że z czymś takim się jeszcze nie spotkałam. Zawsze cieszę się jak dziecko jak odkryję coś nowego ;)
Jeśli mogę mieć małą uwagę o musisz uważać na błędy, rzucają się w oczy i mogą niektórym przeszkadzać. Przepraszam, ale jestem zbyt leniwa, aby je wymieniać tym rozdziale wyłapałam. Ale poza tym masz fajny styl pisania i oczywiście będę czytać, ale w moim powolnym tempie, który musisz mi wybaczyć :)
Och, oczywiście że ci wybaczę! Ale tylko dlatego że w końcu napisałaś ten komentarz ;)
UsuńW każdym razie dziękuję! Zapraszam do dalszego komentowa.
Nigdy się nie spotkałaś z śmiercią siostry i taty? A mi to przypomina przypadek śmierci rodziców Harry'ego.
Nie masz za co mnie podziwiać bo po niedługim czasie jest przeskok (taki mini spoiler)
Więc zachęcam do dalszego czytania i co najważniejsze - komentowania.
~ Cameleon