Menu
▼
poniedziałek, 11 maja 2015
Sowiarnia nadal skrywa sekrety
Stałam ja wryta. ON stał przy grzędzie z sowami. Też mnie zauważył i gdy tylko na mnie spojrzał zastygł, tak jak ja. Jakby odruchowo dotknął przedramienia, na którym (wiem) miał Mroczny Znak.
Bliźniaczki nie zauważyły niezręcznej sytuacji i podbiegły do innej grzędy przekrzykując jedna drugą. Wybrały sobie puszczyka, przywiązały mu list do nogi i wywaliły przez okienko sowiarni.
Doskoczyły do wejścia i wyciągnęły mnie za rękę z pomieszczenia.
Gdy tylko ON zniknął sprzed moich oczu, otrząsnęłam się. Poszłam zaprowadzić dziewczynki do klasy transmutacji (pierwszą lekcję miały razem) i pobiegłam spóźniona do sali zielarstwa (czytaj szklarni).
Zielarstwo było jedną z luźniejszych lekcji. Można było pogadać, a na stopnie nie trzeba się było wysilać. Przynajmniej u profesora Longbottoma.
- Witaj Maureen. Usiądź już proszę. - powitał mnie miłym uśmiechem.
Przycupnęłam na stołku obok Holon. Profesor rozejrzał się po klasie, a potem zaczął prowadzić lekcję. Pokornie wykonywałyśmy jego polecenia w przeciwieństwie do Ricci.
- Ale dlaczego to musi tak śmierdzieć!? Jak będę tu dłużej siedzieć to ten smród wsiąknie mi we włosy. Eewww!
- Ricci jeśli przeszkadza ci zapach ciemiernika możesz założyć zatyczki. Leżą w pudełku przy drzwiach. - zauważył profesor ze spokojem.
Wściekła dziewczyna wstała od stołu szurając stołeczkiem najbardziej jak się da. Przy okazji potrąciła łokciem doniczkę siedzącej obok niej Skunkski. Ślizgonka nie przeprosiła, ale tupiąc butami na koturnach podeszła do drzwi.
- Tu nic nie ma! - wydarła się.
- Na pewno są, wystarczy dobrze poszukać. - profesor Longbottom nie stracił opanowania.
My robiłyśmy to co do nas należało. Ricci niezadowolona z tego, że nikt się nie przejmuje jej fochami, wróciła do stanowiska i razem z Makenzee wykonała polecenie. Miała przy tym tak niezadowolony wyraz twarzy, że chciało mi się śmiać.
- Co mamy następne? - zapytałam Holon.
Dziewczyna zdjęła rękawiczkę i wyciągnęła plan z torby.
- Eliksiry z Ravenclaw.
Lekcja się skończyła i wróciłyśmy do zamku. Zerknęłam na tablicę ogłoszeń przy drzwiach. "Najbliższy mecz quidditcha - Ravenclaw vs. Gryffindor". Spuściłam głowę. Jeśli tak, to nasz mecz będzie pewnie trzeci.
Na korytarzu na pierwszym piętrze stał Marven.
- Hej młoda. Kto gra pierwszy?
- Ty i Gryffindor.
- Przerąbane.
- Nie sądzę. W tym roku nie mają chyba aż tak mocnej drużyny.
- Ich szukającym jest Nate Grave. Nie jest super zdolny, ale podobno potrafi dostrzec syreny w jeziorze przez okno na korytarzu na 5 piętrze.
- Idioto! W jeziorze nie ma syren.
- To są trytony. - dodała Holon.
- Wybieramy się nad jezioro? Może jeszcze nie jest za zimno. - podeszła do nas Sasha.
Krukonka zachowywała się normalnie, ale byłam ciekawa jak długo uda jej się wytrwać w kłamstwie. Holon niczego nie zauważyła, bo nie było co zauważać. Musiałam przyznać, że była świetną aktorką.
- Hej, nie głupi pomysł. - skomentował David. - Macie kostiumy?
- Nie bardzo. - Ślizgonce zrzedła mina.
- Będziemy się kąpać w ubraniach. - rzuciłam. David wyszczerzył zęby.
Poszliśmy na lekcję eliksirów. Profesor Parkinson jak każdy poprzedni nauczyciel eliksirów (przynajmniej tak słyszałam) faworyzowała uczniów swojego domu - Slytherinu. Jednak nie była najgorszą nauczycielką. Co prawda miała skłonność do wpadania w depresję kiedy ktoś zamiast zrobić zrobić wywar żywej śmierci, robił herbatę cytrynową, ale tu chyba każdy by ją zrozumiał. Na jej lekcjach istniały tylko trzy oceny: troll, nędzny i powyżej oczekiwań. Od kiedy zaczęła nauczać w Hogwarcie (czyli od sześciu lat) zdarzyło jej się postawić tylko pięć wybitnych. Słyszałam od mamy, że za jej czasów uczył okropny profesor Severus Snape, który tak uczył eliksirów, że Ślizgoni mieli wybitne od góry do dołu, a reszta same trolle i okropne. Brrr! Profesor Parkinson umiała tłumaczyć, ale takim kretynom jak Vivian Languste od Skunksów po prostu się nie dało. Uczniowie, którzy nie przepadali za nauczycielką eliksirów nazywali ją Profesor Mops. Przyznam, że jej twarz na prawdę przypomina pyszczek tych śmiesznych psów.
- Dzisiaj zaczniemy ważyć Eliksir Wiggenowy. Wymieniać składniki. Verte!
- Śluz gumochłona. -odpowiedział wywołany Miles.
- Dobrze. River!
- Płatki ciemiernika.
- Świetnie. Languste!
- Morele. - Viviana palnęła pierwsze co jej przyszło do głowy.
- Languste, Minus pięć punktów dla Hufflepuffu. Moisson!
- Kora drzewa Wiggen od którego eliksir ten wziął swoją nazwę.
- Dobrze. Strona 9 i do roboty! - pogoniła nas.
Otworzyliśmy podręczniki i zabraliśmy do pracy. Szafki zostały okupowane. Languste zamiast wziąć korę z drzewa Wiggen wzięła morele ze swojej torebki. Po godzinie większość uczniów miały zielonkawy kolor. Profesor Pansy oznajmiła, że mamy przetestować eliksir na szczurach, które właśnie wniosła do klasy. Każdy uczeń podchodzący do klatki, wlewał w miseczkę swoje dzieło. Szczury opadały z sił jeden po drugim. Gdy jednak przyszła pora na Vivian ze swoim różowym eliksirem wszyscy uczniowie zbiegli się wokół klatki by zobaczyć jego działanie. Szczur, który napił się z miski na początku nie wykazywał żadnych objawów. Jednak nagle małe zwierzątko zrobiło się różowe, zeżygało się do miski i wróciło do normalnego stanu.
- Eeewww! - usłyszałam z tyłu głos zniesmaczonej Ricci.
Dzwonek zadzwonił i wyszliśmy z klasy. W planie miałam teraz numerologię. Wolałam ten przedmiot niż wróżbiarstwo. Uczyła go ześwirowana profesor Trelawney.
Przed zajęciami zauważyłam Raidena. Przyglądał mi się, ale gdy zauważył na sobie mój wzrok, odwrócił głowę udając, że podziwia obraz Sir Cadogana.
Po O.N.M.S. również go zauważyłam.
Miałam potem jeszcze parę lekcji. Na szczęście szybko się skończyły i nie kierując się rozumem poszłam do sowiarni. Po co? A kto mnie tam wie!
Pchnęłam drzwi i o mało nie udławiłam się malinową fasolką. W sowiarni, a raczej na jednej ze ścian, mój brat obściskiwał się z Amy Mouthot. Nawet mnie nie zauważyli, byli tak "zajęci sobą". Wiedziałam, że Marven spotyka się z tą Gryfonką od roku. To o niej gadał z chłopakami podczas drogi pociągiem do Hogwartu na moim pierwszym roku. Była podziwiana przez wszystkich chłopaków za swoją niepodważalną urodę. Marven zakochał się w niej w trzeciej klasie. Ona dowiedziała się o tym na czwartym roku. Byli przyjaciómi, a od roku są parą. I przyznam, że wyglądają razem całkiem dobrze. Jednak obawiałam się w duchu, że ona jest za pusta dla mojego brata. Jednak zaimponowało mi jak sprawnie radzi sobie z O.P.C.M. co pokazała podczas pojedynku z naszą szukającą - Lilianną Scott. Jednak Ślizgonka i tak ją pokonała.
- Maureen! - zawołał Marven zawstydzony gdy wreszcie mnie zauważył. - My właśnie ...
- Spoko. Nie przeszkadzam wam już.
- Nie! Wychodzimy właśnie. - pociągnął swoją dziewczynę do drzwi. - Wiedziałem, że ktoś tu w końcu wejdzie. - mruknął do niej pod nosem.
Zamknęli za sobą drzwi, a ja zachichotałam. Podeszłam do okna i wyjrzałam na panoramę Hogwartu. Wiatr owiewał mi twarz przez otwór bez szyby. Ciepłe popołudniowe powietrze smagało mnie po twarzy. Mogłabym tak stać godzina,mi.
Usłyszałam skrzypienie otwieranych drzwi. Spojrzałam w ich stronę i zobaczyłam Ricka. Nabrałam powietrza. Miałam już tego dosyć.
- Czy ty mnie śledzisz?
Otworzył usta by coś powiedzieć, ale nie zdążył gdyż do sowiarni weszła ...
- Ty sukin ... !
1. Zauważyłaś, że najczęściej moje komentarze są pierwsze?
OdpowiedzUsuń2.Nie przeklinaj!
3. Wydawało mi się, że Raiden I Maureen nie sa w jednej klasie, bo on był chyba w wieku Marvena.... czy coś pokręciłam?
4. Ta Twoja Sowiarnia, po prostu najlepsze miejsce w całym Hogwarcie. Jak chcesz się spotkać ze znajomymi wbijaj do sowiarni i to wcale nie tyczy się samotników którzy gadają z sowami.....
5. Czy obrazując nam tak barwnie zachowanie Ricci, zrobił aluzję do mnie?
6. Z tymi szczurami to jakaś masakra! Taka masowa rzeź! Ale zarazy roznoszą, więc im się trochę należy!
7. Będzie impreza w jeziorze!
8. Czy Ty musisz tak kończyć za każdym razem?!!??!?!?!?!?
Wyczekują i usatysfakcjonowana
MrocznaKosiarka
1. Tak
Usuń2. =D
3. Shit! Ale wpadłam! Zaraz zmienię obiecuję!
4. Albo jeśli chcesz się obściskiwać ze swoją dziewczyną ;)
5. Nie! Oczywiście!
6. Lab rats
7. Hell yeah!
8. Zawsze, ale to zawsze! =D
Przyłapana i szczęśliwa
~ Cameleon
NO, NO, NO, NO, NO... Nieźle
OdpowiedzUsuń... Tego mi było trzeba! Chociarz mogłas dokończyć ostatnie słowo xD
Bardzo mi się podoba twój sposób pisania.
Oczywiście zmieniłbym to i owo np.
1.Staraj się nie popełniać błędów językowych
2.Więcej akcji!
3.Postaraj odwzorować jedną z postaci realnego śwata do twojego bloga
Z nieznanym akcentem "Gal Anonim"
~Hubcio <3
Nie sądzę, że by mi to wybaczono ;)
UsuńDziękuję za pochwałę =)
To o czym mówisz to literówki, a nie błędy językowe. Jak ma być więcej akcji? (chociaż przyznam, że opis lekcji mógł być trochę nudny). Ciekawa propozycja, jednak nie otaczam się, aż tak ciekawymi ludźmi by móc ich tu odwzorować
Ze znaną "fałdką"
~ Cameleon