Menu

czwartek, 17 września 2015

Rozpacz na jawie


 ***
 Nie mogłam w to uwierzyć. Oczywiście była taka możliwość, ale ... to po prostu do mnie nie docierało. Jak? To, to ... nie realne. A nawet jeśli to kto mógł to zrobić? To było straszne.
 Nie miałam jednak czasu by się nad tym zastanowić. Przez resztę dnia pomagałam mamie wypisywać kartki do rodziny, potem robiłyśmy obiad oraz piekłyśmy placek, a potem jeszcze ciastka. Mama chyba chciała zapomnieć o tym co się stało przez zajęcie sobie czasu. W każdym razie wyprała również nasze ubrania co oznaczało, że musimy spakować kufry.
 Przeglądałam zawartość tego co zostało wyprane gdy znalazłam tam bluzę David'a. Dał mi ją pewnego dnia i zapomniałam, że ją mam. Naszła mnie refleksja. Oddać mu ją? A może ... wyciągnęłam nożyczki z szuflady. Podeszłam ostrożnie do ubrania. Wyciągnęłam przyrząd przed siebie. Co ja chcę zrobić? - zapytałam sama siebie i zadałam pierwsze cięcie. On był psycholem. Drugie cięcie. Bawił się mną. Trzecie cięcie. Bił mnie. Czwarte. Szybko pogodził się z moją stratą.
 Ostrza nożyc zatrzymały się milimetry od materiału. Rzuciłam je w drugi kraniec pokoju. Dziurawa bluza upadła pod moimi nogami. Co ja próbowałam przez to osiągnąć? Otrząsnęłam się. Wyrzuciłam bluzę do kosza. Poszłam ostrożnie po nożyczki by je odłożyć. Gdy już prawie leżały w szufladzie, skaleczyłam się nimi. Patrzyłam jak krew płynie. Kapie. Rozbryzguje się na biurku. Owinęłam rękę w papier leżący obok. Umyłam ranę pod kranem. Czy będzie z tego blizna? Czy będzie mi przypominać o tym jak próbowałam wyżyć się na zwykłej bluzie? Patrzyłam na to i nagle krew zaczęła lecieć na nowo. Jednak gdy próbowałam jej dotknąć była jakby nie materialna. Po chwili rana się poszerzyła. Krew kapała mocniej. Pojawiła się druga rana na nadgarstku. Ból był prawdziwy, jednak gdy dotknęłam krwi ta zniknęła. Bez zastanowienia wzięłam proszek Fiuu i wskoczyłam do kominka. Gdy wylądowałam chwyciłam Raidena za koszulę. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Co ty tu robisz? - zapytał. Byłam u niego w pokoju. Czerń i zieleń spowijała mrokiem to miejsce. Jedyne światło pochodziło z kominka, z którego właśnie wyszłam.
- Co zrobiłeś? - zapytałam patrząc na jego ranę jednak pytałam o wszystko.
- Nic. Zraniłem się drzewkiem kiedy wkładałem je do kominka. - powiedział obrócony do mnie tyłem. - Uderzyłem dodatkowo w ramę od kominka, dlatego jest taka duża.
 Obróciłam jego twarz ku sobie i pokazałam moją ranę.
- A co zrobiłeś z moimi snami?
 Spuścił głowę jak winne dziecko. Patrząc w swoje stopy zaczął coś mamrotać niewyraźnie.
- Musiałem ... Bo ... Przeszkadza ... - tyle zrozumiałam.
- Przeszkadzało ci to?
- Tak. Ja ... Zerwałem tą więź
- Czemu?
- Bo mam cię dosyć.
 Zabolało. Zabolało jak mocny cios w brzuch. Ledwo trzymałam łzy w ryzach. Strata takiego przyjaciela, takiej więzi to wielki zawód. On ma mnie dosyć, jestem dla niego nieznośna, jestem ciężarem. Starałam się nie okazać jak bardzo to mnie zraniło. Przybrałam zimny ton.
- Chyba się za bardzo nie postarałeś bo nadal ją trochę czuję.
- Musisz w tym uczestniczyć.
 Spod łóżka wyjął Myślodsiewnię. W ukrytym schowku w kominku miał wspomnienie w szklanej probówce. Wlał je do misy i oboje włożyliśmy do niej głowy.
 Byliśmy na polu. Śmierciożercy stali w kręgu. Przybywało ich coraz więcej. Staliśmy patrząc na ich czarne płaszcze.
- Zobacz. - Raiden wskazał na moją rękę.
 Widniał na niej wzór księżyca. Wood miał taki sam na swojej, a na drugiej nadal widniała blizna po Mrocznym Znaku.
 Nagle na pole wbiegły dwie dziewczynki. Jednak równocześnie wybiegła tylko jedna z nich. Była cieniem. Dwie wersje tej samej historii zacierały się w tym miejscu. Patrzyłam na małą siebie. Nie mogłam oderwać wzroku. Widziałam jak Gannert rozdziela się na dwa cienie. Obserwowałam porównanie obu wersji na raz. Zauważyłam, że mają wspólne elementy.
- Spójrz na mnie. - szepnął Raiden by odwrócić mój wzrok od Śmierciożerców. - Musisz zmazać ten znak z mojej ręki, a ja z twojej. - oznajmił. Zboże zaczęło się palić.
 Dotknęłam jego ręki. Ciepła skóra parzyła mnie w dłonie. Podciągnęłam też swój rękaw.
- Na trzy. Raz ... Dwa ... Trzy. - odliczył, a za jego plecami błysnął zielony promień.
 Przeciągnęłam palcami po jego przedramieniu zmazując symbol. On zrobił to samo z moim. Spojrzałam mu prosto w twarz. Chciałam coś powiedzieć. Chciałam przerwać milczenie. Chciałam zrobić coś by mnie nie opuszczał. Chciałam ...
- Tata! - krzyknęłam gdy postać mojego zmarłego ojca pojawiła się za chłopakiem.
 Nie usłyszał mnie. Nie widział mnie. W pewnym sensie bolało. Wołałam go mimo iż wiedziałam, że mnie nie usłyszy. Wtedy zabili jedną z wersji młodszej mnie. A więc tak się to rozegrało. Patrzyłam jak walczyli nadal. Słuchałam przekleństw taty rzucanych w stronę Gannerta, obietnice zemsty. Jednak zaraz potem jego ciało padło na zboże trafione Avadą. Podbiegłam do niego i zaczęłam szlochać nad jego ciałem. Zginął. Teraz musiałam świadomie na to patrzeć, świadomie przeżywać, widzieć na prawdę. Gorzkie łzy leciały strumieniami po moich policzkach, oddech wiązł mi w gardle, nie mogłam wziąć oddechu. Mój tata. Ledwo go pamiętałam, w mojej pamięci pozostały nie wyraźne obrazy jego miłej twarzy kiedy ścinał zborze, kiedy bawił się ze mną i Marvenem. Rozpacz rozrywała mi serce na kawałki bardziej niż cokolwiek co mnie do tej pory spotkało. Trzęsłam się ze szlochu.
 Raiden szarpnął mnie brutalnie za ramiona i wyszliśmy z myśli. Gdy już byliśmy na zewnątrz skulona przy kanapie próbowałam się uspokoić. Spojrzałam na Raidena ukradkiem. Patrzył na mnie z pogardą jak na zdechłego pufka pigmejskiego.
- Wynoś się z mojego domu. Już! - krzyknął.
 Nie pomógł mi, nie pocieszał mnie. Zabolało mnie to jak wielki czuł do mnie wstręt. Ale może na tym polegał problem. Cały czas czegoś od innych oczekiwałam. Musiałam w końcu zacząć polegać na sobie, a nie cały czas na innych. Wstałam szybko z kanapy. W kieszeni nadal miałam saszetkę z proszkiem Fiuu. Wrzuciłam go do ognia i skoczyłam nie obracając się za siebie. Usłyszałam  tylko długi syk.
 Wylądowałam w swoim pokoju na podłodze z cichym tąpnięciem. Popatrzyłam na swoje łóżko. Siedział na nim Marven.
- Gdzie byłaś?
- Nigdzie. - odparłam wymijająco otrzepując jeansy.
- Skąd w ogóle masz proszek Fiuu? - zapytał podejrzliwie.
- Nie twoja sprawa. - odwarknęłam.
 Brat spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale nic nie powiedział.
- Długo będziesz tak siedział? - zapytałam zirytowana.
- No dobra, mogłem zrozumieć, że nie chcesz mi powiedzieć gdzie byłaś i jesteś trochę zła, że wszedłem do twojego pokoju, ale teraz widzę, że coś się stało. Co jest? Chodzi o tego służącego Holon?
- Nie nazywaj go tak. I nie twój interes. Zejdź ze mnie wreszcie.
- Maureen wiesz, że możesz mi powiedzieć i na mnie polegać.
- W tym właśnie problem. - mruknęłam.
- Jak to?
- Cały czas muszę na kimś polegać. Cały czas wymagam od moich przyjaciół żeby mi współczuli.
- Nie ma w tym nic złego. Każdy potrzebuje się komuś wygadać i otrzymać trochę miłości w obliczu jakiejś trudnej sytuacji.
- Ja wymagam za wiele. Komuś może nie pasować cały czas się mną zajmować.
- Raiden! Wiedziałem! Cholera, on zawsze sprawiał problemy!
- Skąd ... nie chodzi o niego.
 Popatrzył na mnie z mina mówiącą "uważasz mnie za takiego głupka?".
- Holon na pewno by nie przestała się z tobą przyjaźnić, Sasha nie zajmuje się tobą aż w takim stopniu jak ona, a prócz nich masz tylko tego zdrajcę i mordercę.
- On nie jest mordercą! Ja przy tym byłam i wiem, że tak nie jest.
- Cały czas zasłaniasz się tą głupią "więzią". Powiedz mi wreszcie prawdę!
- Zabił Gannerta na jego własne polecenie. Więź o której mówię istniała na prawdę. Ale właśnie ją przerwał oznajmiając, że ma mnie dosyć. - wyznałam.
 Krukon otworzył usta ze zdziwienia. Patrzył to na mnie, to okno.
- Ale ... przecież jeszcze wczoraj z nim tańczyłaś, śmiałaś się. Nie widziałem żebyś mu przeszkadzała. Bawiliście chyba nawet za dobrze.
- No i co z tego? On już ma mnie dość i dobrze! Ja też miałam już go dosyć, wkurzało mnie, że ciągle były z nim kłopoty i nie wiedziałam czego się po nim spodziewać.
- No nareszcie! - wzniósł oczy i ręce ku niebu. - Moja dziewczynka. - przytulił mnie i poczochrał mi włosy. Czarne loki zasłoniły mi twarz.
- Och mam dosyć tego wszystkiego. Zrobimy sobie kisiel?
-  Pewnie.
 Zeszliśmy na dół, zagotowałam wodę i nasypałam nam do kubków truskawkowy i jagodowy kisiel. Usiedliśmy w pokoju i rozmawialiśmy o wsztstkim co się ostatnio stało. Oczywiście nie powiedziałam mu wszystkiego, ale i tak mogliśmy wreszcie na chłodno przemyśleć sprawę Mary. Kto mógł to zrobić? Nie wiedzieliśmy, podejrzanych brak, a sami śledztwa nie zrobimy. Pozostaje nam chyba tylko czekać na informacje od Aurorów. Podczas rozmowy do pokoju zawitały Zella i Aella. Bliźniaczki skuliły się z nami na kanapie. Bardzo przeżywały śmierć kuzynki, były z nią bardzo związane bo to ona opiekowała się nimi od dzieciństwa. Poczęstowaliśmy je kisielem. Wtedy Zella zadała jedno z najgłupszych pytań ludzkości.
- Jak to jest umrzeć? Co się stało z Marylin?
- Zelli nikt nie wie. Nie rozmyślaj o tym, to smutny temat, a ty jesteś bardzo wesołą dziewczynką. Nie pozwól żeby to zabrało ci radość z życia. Trzeba się cieszyć z tego co jest teraz, a nie smucić się, że umrzemy.
- Dobra. Czyli jedziemy do Hogwartu we czterech?
- Tak.
- Biorę miejsce przy oknie! - zawołała.

10 komentarzy:

  1. Kisiel <3
    Smutny ten wpis, czuli mega mi się podoba!
    Raidena coraz bardziej lubię chyba dlatego, że ma taki okropny charakter....tak zapewne dlatego!
    Marilyn (tu wstaw nazwisko, którego nie pamiętam) na zawsze w naszych sercach!
    Wracamy do Hogwartu UHUU!!!!!
    A ta sytuacja z bluzą przypomniała mi tego tego zielonego stworka i czerwony kosz na śmieci pod biurkiem ;)
    Jednocześnie bardzo chcę znać dalszy bieg historii, ale też smutne, że to już koniec. "Tyle chwil ze Skazaną =D minęło jak jeden dzień" - tak szła ta piosenka prawda??
    Do zobaczyska
    ~MrocznaKosiarka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^^
      Haha! Totalnie Twój klimat.
      No właśnie ;)
      Regins. Mogłaś sprawdzić w spisie.
      Za tydzień zobaczysz jaki będzie ten powrót =D
      Hahaha!!! No dokładnie!!
      Nie kojarzę takiej piosenki, ale chętnie posłucham ;) Bardzo się cieszę, że zostaniesz do końca i nadal Ci się podoba. Nadal oczekuję Twoich motywujących komentarzy
      ~ Cam

      Usuń
  2. No i wreszcie tu jestem! Aż trzy rozdziały mnie nie było! Nie mogę!
    Po pierwsze:
    ŚMIERĆ MARYLIN?!?! SERIO?!?!
    Po drugie: rzeczywiście, trochę dziwnie z tą imprezą, tak tuż po takiej rodzinnej tragedii. Ale skoro już Raiden i Maureen się uchlali, to myślałam już, że do czegoś dojdzie! A tu NIE! Oczywiście Jonathan musiał wkroczyć w nieodpowiednim momencie!
    I w sumie pomyślałam, że cos jest nie tak już wtedy, kiedy napisałaś, że Marylin miała krew na spódniczce. Tylko nie wiedziałam, czy się na to odważysz...
    Ale w takim razie kto to mógł być...?
    Nie no, biedna Marylin...
    A ten rozdział:
    Brawo Maureen! Bluza Davida zasługiwała na to! Trochę nie zaczaiłam z tymi ranami - na początku w ogóle myślałam, że ta bluza Davida była zaczarowana, i że cięcia z niej przenosiły się w zemście na Maureen xD I nie bardzo w końcu ogarnęłam, które rany były od nożyczek, a które dzieliła z Raidenem i czy Raidenowi też pojawiła się rana od nożyczek... Ojeju @__@
    A tak poza tym to czo ten Raiden! Dlaczego ma dosyć Maureen? Bo ona kocha Jonathana? Ale Jonathan też się na nią teraz wypiął... Ech...
    A Marven jaki jeszcze zadowolony xD
    Oj, szkoda, że już niedługo koniec... Ta historia mogłaby się nie kończyć!
    Pozdrawiam i życzę weny do tego, jak i dalszych opowiadań!
    ~ Tita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze nic!
      1. Tak
      2. No niestety tak wyszło. Haha! "Do czegoś dojdzie" ;)
      Ja miałabym się nie odważyć!? Mało jej było, a jak umarła to co za współczucie!
      Haha! Zaczarowana bluza ^^ Jż służę pomocą. Reen miała swoją ranę i Raiden miał swoją ranę. Ta, którą Maureen zobaczyła - ta jego - była tylko jakby to powiedzieć ... Nie materialna.
      Dojdziemy do tego przed końcem spokojnie!
      On od zawsze nie lubił typa =D
      Też tak myślałam, ale chyba już trochę mi brakuje jakichś nowości i chcę zacząć coś nowego. W końcu jestem Cameleon i nie mogę wytrwać zbyt długo w jednym kolorze!
      Och dziękuję! ^^ to już mam skończone, ale przyda się do następnych. Dzięki :)
      ~ Cam

      Usuń
  3. Merlinie weź Cometę za rękę i mnie zabijcie! Ale ze mnie David! Usunęłam Twój komentarz! Strasznie przepraszam za moją pomyłkę po prostu kliknęłam nie to co miałam! Na szczęście udało mi się go uratować z mojego g-maila.
    "Czy tylko mnie się wydaje, że to nie był Raiden? Najpierw ją kocha, dzień później już nienawidzi... nie ogarniam gościa. Naszła mnie mroczna myśl: CO JESLI MARVEN BYŁ OPRAWCĄ MARYLIN?! O nie, tego byłoby już chyba za dużo... Och! A jeśli o David?! Nie no dobra, kończę ze zgadywaniem, bo zaraz oszaleję. Oczekuję kolejnych wpisów i kolejnej części! No i oczywiście chcę, żeby Skazana stała na mojej półce! Duuuuuuuużo weny!
    Cometa"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze wsztstko będzie.
      Marven!? A to dlaczego? On przecież przez cały czas był z Maureen i resztą. David już bardziej prawdopodobne, przecież to psychopata!
      Kolejna część! Och nie! Chyba potrzebuję czegoś świerzego. A na pułce to może stać segregator ze Skazaną jak ją sobie sama wydrukujesz ;)
      Dzięki
      ~ Cam

      Usuń
  4. Hahahahaha! Kisiel is the best! xD
    Raiden trochę chamsko się tu zachował. Wiem, że musi mu być ciężko i wszystko, no ale to nie było fajne. Naprawdę.
    Tak się zastanawiam, kto zabił i zgwałcił Mary i dochodzę do wniosku, że nie wiem kto to jest! To takie potwornie frustrujące!
    Tak, jestem strasznie nie domyślna.
    Lecę czytać dalej!
    - Izi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze ale się podnieciliście kisielem XD
      No raczej.
      Haha! Dowiecie się dopiero za dwa tygodnie! Muahaha!
      Wcale nie taka nie domyślna.
      Paa! Całuski
      ~ Cam

      Usuń
  5. Lol, akurat jak to czytałam, to zajadałam się kiślem xD
    Raiden... kurdeble, co z nim ? ;-; Miłość jest okrutna ._.'
    Marylin /* Zabije gnoja który to zrobił >:c
    (Muszę się nauczyć pisać dłuższe komentarze, wybacz .-.)
    Pozdrawiam i życzę weeny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha!!! XD
      No właśnie.
      Musisz najpierw wiedzieć kto to
      Nie musisz. Takie są szczere :)
      Nawzajem
      ~ Cam

      Usuń

Widzicie to pole? Tak , to dlaczego nie ma jeszcze komentarzy!?
Piszcie swoje opinie , domysły i sugestie. Komentarze to dla mnie najważniejszy znak - znak ,że czytacie. Więc krytykujcie ile się da! =D