sobota, 21 lutego 2015
Pierwsze wyzwanie
Dziewczyny prowadziły mnie po zamku. Mijałyśmy korytarze i zbroje stojące w kątach.
W końcu stanęłyśmy przed jakimiś drzwiami. Słychać było za nimi muzykę.
- Gotowa? - zapytała Sasha.
- Stwierdzam ,że nie lubię niespodzianek. - odparłam.
One zaśmiały się krótko i otwarły drzwi.
W środku był prawdziwy busz! Ludzie tłoczyli się między sobą ściśnięci w sali , wymachując rękami i głowami. Muzyka dudniła głośno. Holon i Sasha przeprowadziły mnie pomiędzy rozszalałym tłumem. Podeszły w pobliże sceny. Po prawej były drzwi z napisem "Tylko dla członków zespołu". Weszłyśmy przez nie. Znalazłyśmy się w garderobie. Po podłodze walały się ubrania ,a na stoliku do kawy stało około 20 pustych puszek po piwie kremowym.
- Możemy tu być? - zapytałam przestraszona.
- Zaraz się wszystkiego dowiesz. - rzekła Holon.
W tej chwili muzyka ucichła i do środa weszło trzech chłopaków.
- Holon! - wykrzyknął jeden z nich.
Chłopak miał długie blond włosy , związane w kitkę oraz zieloną koszulkę z napisem "Dish" i wzorem kocich udrapań.
- Chevy! - Ślizgonka przytuliła go. - Maureen to jest mój brat - Chevy i jego zespół - "Dish" (ang. kuweta)
- Miło poznać. - uścisnął mi dłoń. - Hej Sasha. - mrugnął do niej. Dziewczyna spłonęła rumieńcem i odmachała m nieśmiało.
- Chev gra na perkusji , Liam - Holon wskazała na ciemnoskórego chłopaka dobierającego się do paczki chipsów. - na basie ,a Rick gra na gitarze.
Zamurowało mnie. To nie był żaden Rick. To był Raiden! Raiden - kumpel Marvena. Siedział przy toaletce i wyciągał z szuflady Mountain Dew.
Stałam jak zaczarowana i nic nie mówiłam.
- Hej może chciałabyś spróbować na czymś zagrać?- zapytał Chevy.
Otrząsnęłam się i przytaknęłam na propozycję. Brat Holon zaytał mnie czy już kiedyś na czymś grałam. Oczywiście odpoeiedź była przecząca.
- To na czym chciałabyś spróbować?
- Na gitarze. - wypaliłam.
Raiden zastygł w pół łyku swojego Mountain Dew. Przełknął głośno , odłożył puszkę i wziął gitarę akustyczną z kanapy. Z kieszeni spodni wyciągnął kostkę do gry.
- Czy mogłabym na elektrycznej? - zapytałam cicho.
Chłopak wzruszył ramionami , na znak ,że jest mu to obojętne. Odłożył więc jedną gitarę ,a wziął drugą , opartą o toaletkę.
Usiedliśmy razem na kanapie. Podał mi instrument i pokazał części składowe gitary oraz wyjaśnił za co one odpowiadają. Czyli jednym słowem - trening dla początkujących.
Podczas gdy ja się uczyłam , nasi znajomi rozmawiali o jakiejś wielkiej imprezie. Nie słuchałam ich , ponieważ musiałam się skupić na tym co mówił do mnie mój nauczyciel.
Pookoło 3 godzinach umiałam już zagrać krótką melodię na pamięć. Dziewczyny oraz członkowie zespołu stwierdzili ,że świetnie mi idzie. Holon przytuiła brata i zarządziła powrót do Pokoju Wspólnego. Na odchodne obiecała przyprowadzić nas za tydzień.
- Co jest za tydzień? - zapytałam gdu już wyszłymy.
- Ich kolejny koncert po pierwszym w sezonie meczu quidditcha.
- Gryffindor kontra Slytherin. - dopowiedziała Sasha.
- Już po mnie.
- Na pewno dasz czadu! Pokażesz im!
Gdy wróciłyśmy do Kwatery Głównej Slytherinu , David grał właśnie w Szachy Czarodziejów ze swoim znajomym Sethem Rollinsem.
- Hej. Co to była za niespodzianka? - przywitał nas.
Gdy on nie patrzył Seth próbował przestawić jeden z pionków ,ale pionek Davida uderzył go mieczem. Chłopak krzyknął i pomasował bolący palec.
- W Szachy Czarodziejów nie da się oszukiwać. - pouczyła go Holon.
David jednak nic nie zauważył. Skupił się na relacji Holon z mojej "niespodzianki".
- Więc Rick nauczył Maureen grać. - zakończyła. - Wczoraj , gdy przyprowadziłam Sashę , chciała się nauczyć grać na perkusji z Chevym.
David zrobił zamyśloną minę. Nie przejęłyśmy się nim i poszłyśmy spać.
Gdy tylko zasnęłam poczułam słońce na tważy. Wiedziałam ,że znów przyśni mi się 30 sierpnia 1997. Wróciłam do normy.
Tydzień później
- Dalej Maureen! - ponaglała mnie Holon. - Musisz wypić ten sok.
- Ale on jest ochydny. - odsunęłam od siebie szklankę z żółtą mazią.
- Wyciąg z włosów trola zawiera dużo witamin , minerałów i wapnia.
Spojrzałam na nią krytycznie. Brzmiała jak kobieta sprzedajaca witaminy w mugolskich reklamach. Zerknęłam na kubek. Odetchnęłam , zatkałam nos i jednym szybkim ruchem wlałam żółtą zawartość szklanki do ust. Szybko połknęłam i zdrygnęłam się mocno.
- Ochydne!
- Mawiają ,że wszystko co zdrowe jest niedobre. - rzekła Sasha ,która właśnie podeszła do nas , po skończeniu śniadania przy stole Ravenclaw.
Wzruszyłam ramionami i wstałam od stołu. Za pół godziny rozpocznie się mój pierwszy , prawdziwy mecz quidditcha. Musiałam się stawić w szatni wczrśniej , bo nasz kapitan - pałkaż Caspian Nigels - zarządał omówienia z nami strategii.
Z torbą na ramieniu weszłam do szatni. Zaraz za mną wszedł jeszcze jeden gracz i byliśmy w komplecie.
Caspian wściekle rysował wykresy na tablicy i mozolnie tłumaczył drugiemy pałkażowi - Dean'owi Ambrose ,że ma patrzeć na tłuczek cały czas. Drużyna prezentowała się dobrze. Większość graczy była z czwartej , może piątej klasy. W składzie , poza mną była tylko jedna dziewczyna - nasza szukająca Lilianna Scott. Ona była chyba w szóstej klasie. Wszyscy pozostali zwracali się do niej z takim szacunkiem ,że byłam pod wrażeniem.
W końcu , mecz się zaczął. Podlecieliśmy do środka boiska. Kapitan Gryfonów - Stanley Fishburn - rzucił Caspianowi mordercze spojrzenie. Gra się rozpoczęła! Podleciałam na mojej starej miotle do obręczy. Mój Zmiatacz 6 zacinał się i drgał. Mecz zaczął się kiepsko dla mnie. Już po parunastu minutach wpuściłam 4 gole. Załamywałam się. Spojrzałam na trybuny i o mało nie zleciałam z miotły. W tłumie zielonych kibiców Slytherinu dostrzegłam transparent z napisem "MAUREEN NA MINISTRA!". Podtrzymywały go Holon , Sasha i David z pomocą Chewy'ego i Liama. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Wiedziałam ,że ten napis to tylko żart , który miał mi przypomnieć ,że tam w tłumie są osoby , które na mnie liczą. Ale ... prawie się popłakałam. Mimo głupiej (lecz żatrobliwej) treści , plakat wlał we mnie nadzieję i szczęście. Więc gdy tylko Stanley Fishburn rzucił kaflem w moją stronę , złapałam go i podałam Ray'owy Kush - jednemu z naszych ścigających. Mecz zaczynał się wyrównywać. Było 80-60 dla Gryffindoru. I wtedy Lilianna złapała znicz.
Wielka wrzawa wybuchła wśród kibiców. Uradowani Ślizgoni wkrzyczeli i wymachiwali flagami. Uczniowie w czerwono - złotych szatach zawiedzeni wrócili do zamku ze spuszczonymi głowami.
Wróciłam z drużyną do szatni. Kapitan pochwalił Lil za złapanie znicza ,a resztę zganił za badziewną grę. Gdy Caspian już się na nas nakrzyczał tyle ile chciał , mogliśmy wyjść.
- Hej! Byłaś super! - pochwaliła mnie Sasha.
- Sash! Przecież wiesz ,że nie było. - szepnęła Holon.
- I co z tego. Następnym razem będzie gorzej. - odparł David.
Zaśmiałam się.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No cześć mała! Nie zabijaj mnie, proszę... Staram się być systematyczna, ale to mi nie wychodzi.
OdpowiedzUsuńNo, ale jestem, więc mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Maureen- gwiazda rocka :3
Maureen- przyszły minister (dobra wiem, że to żarty)
Maureen- obrońca ślizgonów (w sensie w grze)
Dobra, to co wypisałam jest bezsensu, ale chodzi mi o to, że fajnie, że zrobiłaś z niej tak wszechstronną osobę ;)
A tak poza tym to pierwszy raz w życiu spotkałam się z kapelą w Hogwarcie. Świetny pomysł i jestem jak najbardziej za!
Buziaki i do następnego razu :)
Dziękuję, że się starasz :)
UsuńZwłaszcza teraz jesti potrzebny Twój komentarz.
Nie zauważyłam, że Maureen jest aż tak wszechstronna. Nie kontroluję jej ;)
Jeszcze raz dzięki za danie znać gdzie jesteś.
Czekam na następny meldunek
~ Cameleon
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń