poniedziałek, 16 lutego 2015

Zemsta


- Hej młoda! Nie uduś mnie. - zaśmiał się Marven. Poczułam się jak w domu.
- Jak on cię strącił z miotły? Nie dał by rady! Poza tym to jest bezcelowe!
- Podleciał bardzo blisko gdy próbowałem zrobić śrubę.
- Och! Jak ja mu pokażę to sam zleci z miotły.
- Słyszę ,że już się obudziłeś. - powiedziała wchodząc do sali , Pani Pomfrey. - Co wy tu robicie?! - krzyknęła na widok mnie i Brandona. - Ale już mi z tąd wynocha! - przegoniła nas.

 Szybko wybiegłam ze Skrzydła Szpitalnego i wróciłam do Pokoju Wspólnego. Oczywiście zastałam tam Holon z Davidem , odrabiających lekcje przy stoliku. Gdy tylko ukazałam się w drzwiach , David wstał od stolika.
- Jesteś wreszcie! Gdzie ty byłaś cały dzień? Co to był za koleś który cię wyciągnął z biblioteki? - zasypał mnie pytaniami.
- Chodziłam po zamku , nie mogłam was znaleźć.
- A ten koleś?
- To moja sprawa jasne?! - wybuchnęłam.
 Nie mam pojęcia co się ze mną działo. Nigdy nie mówiłam tyle i nie byłam wredna. Robiłam tak tylko przy Davidzie.
 On spojrzał na mnie zdezorientowany , jakby pomyślał o tym samym. Zachowałam zimną krew i poszłam do dormitorium. Przebrałam się w pidżamę ,a gdy wyszłam Holon już na mnie czekała.
- Mogę zapytać?
- Tak. Ja ... po prostu przy Davidzie jestem jakś inna. - powiedziałam zmieszana kładąc ubrania do kufra.
- Kto to był? Siedzieliśmy w bibliotece jak zwykle i w pewnej chwili David powiedział ,że cię widzi. Sasha siedziała bliżej i potwierdziła.
- Znajomy mojego brata. - odparłam wymijająco - Dobranoc. - zakończyłam.

 Następny dzień (niedziela) zapowiadał się miło. Miałam w planach odwiedzić jescze raz Marvena oraz obejrzeć z Davidem eliminacje do reprezentacji Slytherinu w quiditcha. Potem Sasha i Holon chciały zaprowadzić mnie na nieaspodziankę.
W takim wypadku wstałam wcześniej i popędziłam do skrzydła szpitalnego. Na szczęście , drzwi były otwarte. Weszłam przez nie po cichu i zobaczyłam Marvena próbującego usiąść. Podbiegłam do niego.
- Nie ruszaj się. Pomigę ci.
- Maureen? Co ty tu robisz?
- Przyszłam cię odwiedzić.
- Nie masz mnie dosyć? - zażartował.
- Nigdy.
 Pomogłam mu wygodnie usiąść i zaczęliśmy rozmawiać. On nażekał ,że Pani Pomfrey każeu pić okropnelekarstwa ,a opowiadałam mu o moich nowych znajomych.
- Ten David coś się mocno tobą interesuje. - skomentował.
- Nie rozumiem go czasami. Ale … to przy nim … zachowuję się inaczej.
- Co to znaczy?
- Ja … jestem czasem dla niego wredna. Przy nim potrafię poczuć to ,że jestem ze Slytherinu.
- Maureen. Nie możesz tak nawet myśleć.
- Ale przecież sam tak mówiłeś!
- Bo wtedy jescze tego nie rozumiałem. Nadal tego nie rozumiem ,ale wiem ,że to jest głębsza sprawa. To nie był przypadek. I kiedyś to ci się przyda. Kto wie do czego. - wyjaśnił.
 Nie bardzo zrozumiałam to co powiedział ,ale postanowiłam ,że jeśli nie jest już na mnie zły to nie powinnam mu dawać powodów by znów był.
 Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę ,a potem Marven stwierdził ,że Pani Pomfrey zaraz powinna przyjść , więc musiałam się zmyć.
 Odnalazłam Holon jedzącą śniadanie w Wielkiej Sali. Razem schrupałyśmy tosty i jajka na bekonie. Gdy kończyłyśmy , dołączył do nas David i poszliśmy na arenę quiditcha. Na odchodnym Holon powiedziała ,że razem z Sashą przyjdą po mnie o 12.
 Razem z David przemierzaliśmy błonia rozmawiając , tak jakby wczoraj nic nie zaszło. Na stadionie stała cała obecna reprezentacja oraz około 12 osób które próbowały się dostać. Na trybunach siedziało parę Ślizgobek oraz ... Brandon?
- Co ty tu ... ? - zapytałam go.
- Hej Maureen. To samo co ty zapewne chciałaś zrobić przychodząc tutaj. Zobacz! Widzisz tego chłopaka z blond irokezem? To jest Kev Wood , ten przez którego Marv nadal leży w skrzydle szpitalnym.
- Co? Kto jest Marv? - zapytał zdezorientowany David.
- Nikt. Idziemy. - pociągnęłam go za rękę w kierunku schodów.
 Ciągnąc za sobą chłopaka wpadłam na boisko. Puściłam Davida i jak burza dopadłam do Kev'a.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wrzasnęłam na niego. On popatrzył na mnie ze zdziwieniem. - Masz czelność przychodzić tutaj po tym co wczoraj zrobiłeś?! Sprawiłeś ,że Marven nie może grać ,a teraz sam przychodzisz na eliminacje?!
- Odwal się. Jak chcesz mu przypodobać to zanieś mu kwiaty do skrzydła szpitalnegp , albo zorganizuj klub adoratorek. Głupa Krukonka. - parsknął.
- On jest moim bratem. U dla twojej wiadomości to jestem ze Slytherinu. - chłopak zrobił wielkie oczy. - Skoro aż tak kiepsko latasz na miotle ,że wpadłeś na Marvena to pewnie i tak nie przyjmą cię do drużyny. - zakpiłam.
 Pomiędzy Ślizgonamu rozległo się przeciągłe "Uuu!"
- Jesteś taka pyskata to zobaczymy jak ty sobie radzisz na boisku. Chyba ,że się boisz.
- Nigdy. - syknęłam. Wzięłam jedną z mioteł opartych o schody. - No to mecz. Gramy to 40 punktów przewagi. Wybierz sobie jednego kolegę i ja wezmę jednego.
- Jeśli wygram , twój brat już nie spróbuje dołączyć do drużyny Ravenclaw.
- Jeśli ja wygram , to ty nie dołączysz do reprezentacji Slytherinu.
- Stoi.
 Rozjerzałam się po chłopakach stojących na boisku. Zauważyłam jednego stojącego bardziej obok. Podeszłam do niego.
- Będziesz ze mną w drużynie?
- Tak. - odparł zdziwiony.
 Wzięliśmy miotły i ustawiliśmy się na środku stadionu.
- Jesteś pewna ,że tego chcesz? - zapytał David.
- Jestem.
 3 , 2 … 1! Rozpoczęliśmy grę! Ja i mój partner zręcznie podawaliśmy sobie piłkę , pikowaliśmy i rzucaliśmy. Okazało się ,że wybrałam niezłego gracza. Często musiałam bronić ich strzały. Na szczęcie udawałoi się. Mimo to , mecz był w miarę równy. Po pół godziny wygrywaliśmy - 80:50. Wzięłam się w garść i zagrałam ostrzej. Już po chwili zdobyliśmy ostatni gol. Usłyszeliśmy gwizdek i mecz się zakończył. Zlecieliśmy na ziemię.
- Wedłóg umowy - spadaj z boiska. Inni próbują załapać się do dróżyny.
 Chłopak z wściekłością tupał nogami. Chciałam wychodzić gdy podszedł do mnie jakiś koleś.
- Grałaś niesamowicie jak na pierwszoroczną. Z naszej dróżyny odszedł obrońca. Chciałabyś zastąpić jego miejsce?
- Tak! - wykrzyknęłam uradowana. - Do zobaczenia na meczu Kev. Poślę ci całusa z boiska. Jeśli cię znajdę na trybunach. - zaśmiałam się. Podeszłam do Davida.
- Która godzina?
- Siedzimy tu już od 10 minut. I ... wow byłaś niezła. - powiedziała Sasha siedząca na trybunach.
- Dzięki. - szepnęłam nieśmiało.
- A teraz już chodź , bo się spóźnimy. Chyba ,że nie obchodzi cię juz nasza niespodzianka.
- Idę.

2 komentarze:

  1. Yey, jestem szczęśliwa, Mauren dokopała temu Ślizgonowi. Nie mam żadnych uwag. Ciekawe co to za niespodzianka.... :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach ta Maureen! Ma ten Ślizgoński instynkt zemsty ;)
      Czytaj dalej, zachęcam i pozdrawiam
      ~ Cameleon

      Usuń

Widzicie to pole? Tak , to dlaczego nie ma jeszcze komentarzy!?
Piszcie swoje opinie , domysły i sugestie. Komentarze to dla mnie najważniejszy znak - znak ,że czytacie. Więc krytykujcie ile się da! =D

Mei z
KS