środa, 10 czerwca 2015

Zakazany Las


 Z dedyjacją dla Ariess Arte. Tak widzę Cię! I zastanawiam się kim jesteś. Napisz! Śledzę również ankietę dzięki której widzę, że mam dwóch nie - komentujących czytelników. Czy nie warto pokazać, że czytasz i zrobić mi przyjemność komentując, jeśli Ci się podoba?
 Wpis wcześniej niż planowałam. Mam nadzieję, że taka długość pasuje. A jeśli nie to ja chyba padnę!
Miłego czytania :)
 Przełknęłam głośno. Po sekundzie odrętwienia zerwałam się z koca jak wariatka i pobiegłam w stronę Zakazanego Lasu z której nadleciała sowa. W połowie drogi Marven złapał mnie za przedramiona. Chwycił mocno w pasie i przytrzymał kiedy próbowałam mu się wyrwać.
- Musimy jej pomóc! - wykrzyknęłam.
- Myśl logicznie.
- Po co? To ty jesteś w Ravenclaw. - zauważyłam sprytnie.
- I jestem twoim starszym bratem, więc masz się mnie słuchać. - odparł stanowczo.
 Przestałam się wyrywać. Spojrzałam na jego jasno - szare oczy. To one zawsze broniły mnie od zrobienia czegoś głupiego, to te oczy karciły mnie gdy zrobiłam coś złego, ale najczęściej w tych oczach znajdowałam zrozumienie i pomoc. Mogłam im ufać, bo mój brat zawsze wiedział co robić. Chyba, że chodziło o uczucia do dziewczyn.
- Zaprowadź Zellę do dormitorium. Poszłaby z nami, ale to jest misja ratunkowa, nie może nas rozpraszać. Niech twoi przyjaciele też wrócą. Ja odprowadzę tą beksę. - wskazał na Susan. - Weż płaszcz i dopilnuj by nikt za tobą nie szedł. Spotkamy się przed głównymi drzwiami.
 Wróciłam na koc. Oznajmiłam, że piknik skończony. Wzięłam siostrę za rękę i dotarliśmy razem do Pokoju Wspólnego. Powiedziałam, że muszę odłożyć parę rzeczy z pikniku. Wbiegłam do dormitorium, skoczyłam tylko szybko po płaszcz i wybiegłam ukrytym przejściem w naszej toalecie. Przeszłam przez wąski korytarz. Znalazłam się obok drzwi do ślizgońskiego Pokoju Wspólnego. David już tam na mnie czekał. Gdy tylko go dojrzałam rzuciłam :
- Petrificus Totalus!
 Chłopak padł jak kłoda, a ja wybiegłam z Zamku i dołączyłam do brata. Parunastu uczniów wracało akurat do Zamku. Wmieszaliśmy się w tłum, a potem szybko zniknęliśmy w Zakazanym Lesie.
 W szkole zawsze słyszy się mnóstwo plotek na temat tego co znajduje się (lub żyje) w Lesie. Na pewno wszystkie te paskudy którymi profesor Grubbly Plank raczy nas na lekcjach O.N.M.S. Ale podobno żyją tam też centaury, a z własnego doświadczenia wiem, że i testrale. Na te pierwsze nie chciałabym się natknąć.
 Szliśmy z Marvenem ramię w ramię po gęstym poszyciu. Staraliśmy się nie hałasować, ale się nie dało. Co rusz stawaliśmy na jakiejś uschniętej gałązce, trącaliśmy ramieniami krzewy lub musieliśmy poruszyć konarami by przejść. Miałam wrażenie, że coś mnie cały czas śledzi.
- Wiesz chociaż w którą stronę mamy iść? - spytałam po długiej chwili przerywając milczenie.
- Oczywiście. - powiedział, ale dla pewności rzucił Zaklęcie Czterech Stron Świata.
 Upewniony o kierunku ruszył dalej, a ja za nim. Zaczynało się ściemniać. I tak w Lesie panował pół - mrok ponieważ drzewa przesłaniały słońce. Teraz jednak nadchodził wieczór. Szukanie kuzynki w Zakazanym Lesie nocą to chyba najgorszy sposób na spędzanie czasu. Mój brat jednak próbował podtrzymywać rozmowę.
- Jak myślisz, dlaczego Mary poszłaby do Zakazanego Lasu?
- Raczej coś lub ktoś ją tam zaciągnął.
- Po co?
- Nie wiem.
- Może siedziała na skraju Lasu i złapał ją gigantyczny pająk?
- Gigantyczny pająk? Marven ... - powiedziałam kpiąco.
- Tak mówią. Albo to centaury zabrały ją żeby odprawiać jakieś wróżbiarskiw rytuały? Słyszałem, że są strasznie wrażliwe na punkcie wróżb, a kto wie jak wyglądają ich sposoby by odczytać przyzłość. Może rozcinają ...
- Marven proszę. - skarciłam go roztrzęsiona.
 Wyobraziłam sobie jak rozprówają ciało Mary i wróżą z jej wnętrzności ... Zrobiło mi się nie dobrze. Wpatrywałam się ze strachem w ciemne liście drzew szeleszczące ponad naszymi głowami. Bałam się nawet najmniejszego ruchu. To o czym pomyślałam wprawiło mnie w nastrój grozy. Wszystkie tłumione we mnie emocje skumulowały się teraz by jednomyślnie przerodzić się w strach. Nerwowo zaciskałam wargi. Co rusz pisnęłam cicho kiedy jakieś małe zwierzątko przemknęło przed nami.
- Maureen ... my chyba ...
- Tylko nie mów, że zabłądziliśmy. - zaklęłam go.
- Tak.
 Ledwo powstrzymałam się od krzyku. Jak Hansel i Gretel (Jaś i Małgosia) zabłądziliśmy w Lesie. No to teraz brakuje nam tylko czarownicy. Co za ironia, bo na prawdę brakuje nam jednej czarownicy - Marylin.
 Spojrzałam w prawo, a potem w lewo. Już jej nie znajdziemy. Ale my sami chyba zdołamy wrócić do Zamku. Z poczuciem winy i tylko wtedy jeśli nas coś nie zaatakuje. Coś w stylu wielkiego pająka który nagle wyrósł przed nami.
 Wrzasnęłam jak opętana. Na ślepo rzuciłam się do ucieczki. Po drodze prawie potknęłam się o korzeń, ale biegłam dalej. Nie miałam odwagi spojrzeć do tyłu by zobaczyć czy pająk mnie goni. Bałam się tego co zobaczę, a do tego jeśli bym się odwróciła zapewne potknęłabym się na pierwszym kamieniu. Przeskoczyłam nad powaloną kłodą. Wpadłam na polanę. Dopiero teraz się obejrzałam.
 Pająka nigdzie nie widziałam. Chyba w ogóle mnie nie gonił. Za to zgubiłam Marvena. Rozejrzałam się po łące w świetle wschodzącego księżyca. Bura trawa otoczona była przez krąg brzydkich szarych sosen. Pomiędzy kępami ziemi wystawały pojedyńcze czarno - srebrne kwiaty. Zachęcona okrutną, głuchą ciszą wystrzeliłam z różdżki promień zielonych iskier. W powietrzu uformowały się w strzałkę skierowaną w dół, na mnie. Zaraz potem przygotowałam się do rzucenia Zaklęcia Tarczy w razie czego. Podeszłam ostrożnie do krawędzi polany. Zerknęłam w las. Nie było tam widać żadnych oznak życia. Przesuwałam się powoli w lewo.
 Nagle coś złapało mnie od tyłu. Ręka zarkyła mi usta żebym nie krzyknęła. Przerażona i wiedziona instynktem zaczęłam kopać i się wyrywać, a nawet próbowałam ugryźć palce zasłaniające mi usta. Musiałam uciec. Niestety uścisk był mocny. Napastnik odwrócił mnie w swoją stronę i zobaczyłam jego twarz. To był Raiden. Opuścił rękę
- Na brodę Merlina, co ty robisz? Dlaczego zachodzisz mnie od tyłu i łapiesz jakbyś miał zamiar mnie porwać? Dlaczego tak w ogóle włóczysz się nocą po Zakazanym Lesie?
- Wyluzuj. Nic mi się nie stanie. Już się tak o mnie nie martw. Po prostu zobaczyłem, że twój chłoptaś leży na schodach do Zamku spetryfikowany, a ty znikasz między drzewami.
- Sama go spetryfikowałam. A ty tak sobie za mną poszedłeś do Zakazanego Lasu? Od jak dawna mnie śledzisz?
- Od początku. Już myślałem, że nigdy nie odkleisz się od swojego braciszka. Teraz jesteśmy sami.
- Co ty ćpałeś?
- To i owo. Po drugiej dawce już nie wiedziałem co biorę.
- Raiden! Czy ty jesteś jakiś ułomny? Nie słyszałeś co mugolskie narkotyki robią z czarodziejami, a już w szczególności czystej krwi?
- Nie słyszałem. A co?
- Sprawiają, że ci otumanieni pokazują magię mugolom i zużywają tyle energii na bezmyślne czarowanie, że umierają z wycieńczenia.
- Ciekawe. Jeszcze nie sprawdziłem tej teorii.
 Nie wytrzymałam. Chłopak oberwał ode mnie prawym sierpowym. Usłyszałam chrzęst kości. Ślizgon padł na brązową kępkę trawy. Jego pierś szybko się unosiła i opadała. Jak się obudzi to może wytrzewźwieje - stwierdziłam.
 Wtedy coś błysnęło w ciemnośći. Skoczyłam w samą porę zanim "to coś" skoczyło na mnie. Był to ogromny wilk. Wilkołak. Ledwo powstrzymałam się od wrzasku i szybko, gnana strachem wbiegłam między drzewa. Słyszałam warkot za swoimi plecami. Próbowałam biec najszybciej jak tylko mogłam, ale stwór i tak by mnie dogonił. Lecz co dziwne, tak się nie stało. Pobiegłam jeszcze spory kawałek zanim się obejrzałam i stwietdziłam, że wikołak zniknął i już na mną nie biegnie. Odetchnęłam z ulgą. Usiadłam na mchu i próbowałam uspokoić oddech.
 Nagle ujrzałam ruch w liściach. Krótki krzyk doszedł do moich uszu. W lesie, po prawej stronie mignął mi ludzki kształt w towarzystwie czegoś mniej ludzkiego. Wstałam, ruszyłam biegiem przez Las w stronę tej osoby (miałam nadzieję, że to Marylin) wyciągając różdżkę po drodze.
 Gdy zbliżyłam się do tego miejsca zauważyłam Mary leżącą nieprzytomnie na ziemi i jakiś cień uciekacjący pomiędzy pniami drzew. Uklękłam przy kuzynce.
- Marylin! Mary to ja!
 Dziewczyna z wysiłkiem otworzyła oczy. Jej ciężkie powieki opadłu już po chwili, ale zdołała powiedzieć :
- Ugryzł mnie.
- Kto?
- To coś. W nogę.
 Zerknęłam na jej łydkę. Widniały na niej ślady zębów i strużka krwi. Oczyściłam ranę zaklęciem Aguamenti. Następnie oderwałam kawałek mojej szaty i zrobiłam kuzynce prowizoryczny badarz. Po skończonym opatrunku znów wystrzeliłam w upstrzone gwiazdami niebo zielone iskry. Po chwili zobaczyłam niebieskie iskry niedaleko.
- Marven już idzie. Zaraz cię weźmiemy i wyciągniemy z tego piekła.
 Miałam rację. Już po paru minutach wśród drzew pojawił się mój brat. Upewnił się, że z Mary wszstko w marę dobrze, a potem w mojej asyscie pomógł kuzynce wstać. Rzucił Zaklęcie Czterech Stron Świata i ruszył w kierunku Zamku. Idąc powoli, ale ostrożnie podtrzymywaliśmy Marylin. Nie wspomniałam Krukonom o Raidenie.
 Przedzieraliśmy się przez puszczę Zakazanego Lasu. W pewnej chwili usłyszeliśmy w niewielkiej odległości tętent kopyt. Przyspieszyliśmy. Zastanawiałam się która może być godzina i co nam zrobią gdy wrócimy nad ranem do Zamku. Odejmą nam 40 punktów czy może 50? Nie obchodziło mnie to. Musiałam odprowadzić Marylin z powrotem w bezpieczne miejsce. Sama też musiałam wrócić. Miałam nadzieję, że opatrunek założony przeze mnie podziała.
 Po męczarni wydawającej się wiecznością przewróciłam się o korzeń drzewa i Marv stwierdził, że musimy chwilę odpocząć. Przysiedliśmy na mchu. Marven wyczarował wodę. Wypiłam ją spragniona, a następnie pokropiłam nią spoconą twarz. Niestety musieliśmy iść dalej. Znów usłyszeliśmy biegnące centaury. Pewnie nas obserwują.
 Szliśmy i szliśmy. Końca nie było widać. Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak zagłębiliśmy się w Lesie. Wtedy nagle ujrzeliśmy światło latarni. Zaczęliśmy krzyczeć i wołać o pomoc. Przyspieszyliśmy. Gdy w końcu wyszliśmy spomiędzy drzew przed nami stał bardzo wnerwiony Flitwick, profesor Parkinson oraz Grubbly Plank z Davidem.
- No to przesrane. - mruknęłam pod nosem.
- Marylin jest ranna panie profesorze. - Krukon zwrócił się do Małego Czarodzieja.
 Ten spojrzał na nogę mojej kuzynki i opatrunek spod którego wyciekało jeszcze trochę krwi. Bez słowa rzucił na nią zaklęcie lewitacji i razem z nami oraz resztą nauczycieli ruszyliśmy do Skrzydła Szpitalnego. Tam Krukonką zaopiekowała się Pani Pomfrey przeganiając nas z izby. Wymknęliśmy się cicho, ale oni i tak nie dali za wygraną.
- Marven i Maureen. Każde z was otrzymuje 30 ujemnych punktów. A jutro po południu macie się zgłosić do Pana Filcha na karę, która będzie trwać przez dwa tygodnie. Dostajecie również zakaz wychodzenia poza teren szkoły, także do Hogsmede, dopuki nie odrobicie szlabanu. - skarciła nas Parkinson. Nie zdążyliśmy zaprotestować bo dodała tonem nie znoszącym sprzeciwu - A teraz do dormitoriów już!
 Ze spuszczoną głową ruszyłam do lochów. Totalna katastrofa.

9 komentarzy:

  1. 1. Pierwsza!!!!!
    2. W końcu odpowiednia długość!
    3. Naprawdę świetny wpis!!!!! =D
    4. Radiem rozwalił system z tym ćpaniem!! Uwielbiam gościa
    5. David jest był i zawsze będzie totalną cnotą
    6. Podoba mi się Zakazany Las jako miejsce akcji!!!
    7. Szykuje się niezły szlabanik dla Jasia i Małgosi; )
    8. Mimo wszystko miałam nadzieję, że ktoś umrze
    ; )
    Czekam na więcej tak świetlnych wpisów i oczywiście w takim tempie i do zobaczenia
    MrocznaKosiarka
    prawie 13 ekraników; ) =D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2. No i dobrze
      3. Dziękuję =)
      4. A to jeszcze nie koniec .... ;)
      5. David cnota ;) hah! Literówki się zdarzają
      6. Niestety Las powróci tylko jeden raz. Ale powróci!
      7. Ale przyznaj, że porównanie trafione ;)
      8. Jeszcze nie. Cierpliwości.
      Takie tempo zaskakuje mnie samą, ale niektórzy chyba z nim nie wyrabiają więc trzeba będzie poczekać. Uhu! 13! I'm the best!
      ~ Cameleon

      Usuń
  2. Wybacz, że nie piszę, ale jestem tu nowa i lubię najpierw nadrabić zaległości, a komentować najnowsze posty ^^ Podoba mi się twój blog jak i opowiadanie. Piszesz bardzo ciekawie, bynajmniej mi się podoba. Dziękuje za dedykacje <3 Pozdrawiam i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wooow! Hej!
      Nie szkodzi, wystarczyło napisać. BAAAAAAAAAAARDZO się cieszę z Twojej obecności tutaj.
      To totalnie super, że ci się podoba! =D Miło wiedzieć, że komuś się podoba i docenia moją bardziewną twórczość.
      Dedykację chyba jeszcze jedną dostaniesz ;)
      Dziękuję za wenę. Swoją postawą dajesz wzór do naśladowania innym. Komentowanie nic nie kosztuje, a w zamian zyskujesz kawałek mojego szczęścia.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę miłego czytania
      ~ Cameleon

      Usuń
  3. 1. Super długość!
    2. Narkotyki... Tryb Roja włączony! xD
    3. Super motyw z śmierciożercą! (Tak, wiem)
    4. Prawy sierpowy? Czy ona nie zna więcej chwytów wtestlingowych?!
    5. Riden mnie wkur**a!
    6. Oczywiście życzę weny!
    Z nieznanym akcentem:
    SERDECZNA TARCZA
    ~Hubcio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Gdybyś narzekał to oberwałbyś Crucio!
      2. ...
      3. Którym?
      4. Nie! To jest czarownica nie diva!
      5. Dlaczego?
      6. Dziękuję
      ~ Cameleon

      Usuń
  4. Hmm... Uwierzysz, że byłam święcie przekonana, że skomentowałam tego posta? A tu taka niespodzianka...
    W końcu dłuższy post! Jej! Wreszcie mam co czytać.
    Raiden ćpunem! Aż chce się przeklnąć i zmienić kolor włosów. :)
    Fajna akcja w lesie. Jescze dorzucić jakąś porządną bójkę i niebo na ziemi.
    Jaś i Małgosia! To mnie rozwaliło.
    Mam nadzieję, że kolejny wpis też będzie taaaaaaki długi, a może i nawet dłuższy.
    Pozdrawiam
    - Izi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, nie szkodzi :)
      Wreszcie? To co ty tu robiłaś jak nie czytałaś?
      Haha! Ale to nie jest tylko ćpanie ...
      Bójka ... Och świetny pomysł! Dziękuję Izi!
      Hansel i Gretel: Łowcy czarownic. Świetny film z Jeremym Rennerem
      Tak postaram się, ale to będzie długo trwać ...
      Pozdrawiam i weny!
      ~ Cameleon

      Usuń

Widzicie to pole? Tak , to dlaczego nie ma jeszcze komentarzy!?
Piszcie swoje opinie , domysły i sugestie. Komentarze to dla mnie najważniejszy znak - znak ,że czytacie. Więc krytykujcie ile się da! =D

Mei z
KS