czwartek, 26 marca 2015

Decydujące starcie


 Udało się! Jest wcześniej - tak jak chciałam. Zapraszam na decydujące starcie!
~ Cameleon


- Maureen. - chłopak skinął mi głową.
- A więc ty znasz moje imię ,a ja twojego nie. Nie uważasz ,że to nie fair , Rick? - powiedziałam z sarkazmem.
- Maureen ja ci wszystko ...
- Wytłumaczę? Sorry , ale ten tekst jest strasznie okepany. - odwróciłam się do wyjścia.
- Moj ojciec jest Śmierciożercą , przyznaję.
- Wiem. - rzekłam choć dopiero teraz zyskałam pewność.
- Ale ja nim nie jestem.
- Doprawdy!? - wzięłam go za rękę i podciągnęłam mu rękaw koszuli.
- Widzisz?
- Nie obchodzi mnie to.
- A mnie obchodzi to co o mnie myślisz.
- Chcesz wiedzieć!? - odparowałam. - Myślę ,że jesteś zakłamanym , tchórzliwym , zdradliwym draniem. - wysyczałam. - Mój brat przedstawił mi cię jako swojego przyjaciela - Raidena. Moje przyjaciółki przedstawiły cię jako przyjaciela Chevy'ego - Ricka. A teraz ja przedstawię cię tobie - zdrajco. To są twoje trzy postacie. Dwie pierwsze tylko udajesz , okłamując samego siebie i innych. Jednak tak na prawdę jesteś tyn trzecim - oszustem bez pasji. Sam nie wiesz kim jesteś i kim chcesz być. Ja widzę w tobie tchórza , który stara się unikać własnego przydziału , by inni go zaakceptowali i by zaakceptował sam siebie. To jesteś ty. - wzięłam go za drugą rękę , podwinęłam rękaw. Moim oczom ukazał się Mroczny Znak.
 Wybiegłam z piwnicy zostawiając gitarzystę bez słowa. Gdy dotarłam na górę , na korytarzu czekał David.
- Jak poszło?
- Co?
- Rozmowa z Rickiem. Co ci poradził?
- Nic konkretnego. - odparłam wymijająco. - Gdzie mam spać?
 Dave wskazał na pokój obok swojego. Ziewnął i poszedł spać. Ja również zniknęłam w moim pokoju. Był urządzony w takim samym stylu jak reszta domu , lecz minimalistycznie. W prawym rogu obok okna stało łóżko ,a naprzeciw niego biórko i szafa. W niej znalazłam mój kufer. Ubrałam się w piżamę i zasnęłam. Gdy we śnie widziałam ojca Raidena , miałam ochotę ostro mu przywalić.
 Rano wszystko było już dobrze. Wstaliśmy o 7:00 , zjedliśmy śniadanie ,a potem Chevy zagonił nas do ćwiczeń. Najpierw trenowaliśmy na gotowych utworach. Przy obiedzie jednak zaczęliśmy myśleć nad własnym kawałkiem. A nie przyszło to od razu. Musieliśmy poćwiczyć jeszcze teorię. Wtedy też przypomnieliśmy sobie ,że musimy wysłać zgłoszenie ,a w nim nazwę zespołu. Myśleliśmy chwilę. W pewnym momencie David rzucił Black Cat i tak nam się spodobało ,że od razu przystaliśmy na tą propozycję.
 Ale musiał minąć jeszcze tydzień prób i zajęć zanim nasza piosenka zaczęła się kształtować. Po tygodniu mieliśmy całość jednak do ostatniego tygodnia jeszcze się zmieniała.
 To był pracowity miesiąc. Wstawanie o 6:00 , chodzenie spać o 24:00 , godzinne zajęcia i jeszcze więcej ćwiczeć gry. Chevy wkużał nas do granic możliwości. Wiele aktów powtarzaliśmy godzinami. Sasha miała odciski na palcach , ja i David wytarte kostki i zniszczone paznocie. Holon dostawała bólów głowy od ciągłych zmian i kontrolowania wszystkiego z bratem. Musieli ogarnąć mnóstwo mugolskiej technologii. Czytali regulamin wiele razy , żeby móc zmienić Davidowi głos tak aby nas nie zdyskwalifikowali. Tak jest Dave został naszym wokalistą. Na szczęście w końcu im się udało.
 Przez ten wyczerpujący miesiąc żyliśmy w studiu. Jedliśmy w nim , cały czas trenowaliśmy ,a raz nawet spaliśmy. Jonathan znosił nam na dół jedzenie , które da się zjeść szybko i nie upaćkać przy tym sprzętu. Więc żyliśmy głównie na schabowych z ziemniakami. Pycha!
 Ten długi miesiąc oddzielający nas od dnia konkursu przeminął tak szybko ,że nawet nie zauważyliśmy kiedy. Dopuki Holon nie wparowała do studia wrzeszcząc w niebogłosy "To dzisiaj! To dzisiaj!". Dopiero po chwili zrozumieliśmy o co jej chodzi.
- To co młodzi? - zapytał Chevy pochłaniając fasolkę o smaku fistaszków - Na co czekacie? Do roboty!
 Jak tornado wybiegliśmy na górę po kufry. Holon z bratem spakowali instrumenty do torby opatrzonej zaklęciem zmniejszająco - zwiększającym. Piętnaście minut później wszyscy zebraliśmy się na podjeździe przed domem.
- Gotowi? - nie czekając na odpowiedź Chev deportował nas do Oare.
 Gdy wywirowało nas przed moim domem wstrzymałam oddech. Dopiero teraz poczułam ten miesiąc rozłąki. Porzuciłam kufer i co sił  w nogach popędziłam do domu. Otworzyłam z hukiem drzwi i wparowałam do kuchni
- Maureen! - Zella poderwała się z krzesła i wskoczyła mi na ręce. W jej ślady poszła Aella.
- O matko! Zazić ze mnie! Nie macie już pięciu lat.
- Maureen! - ze schodów zeskoczył Marven i również się do mnie przytulił. Poczułam od niego dziwny zapach. Damskich perfum.
- Czym ty śmierdzisz? - pokręciłam nosem.
- Marven ma dziewczynę! - szepnęła mi Zella do ucha.
- Wcale nie! - zaprzeczył mój brat czerwony na twarzy.
- Nie teraz. - powiedziała mama.
 Dopiero teraz przecisnęła się pomiędzy bliźniaczkami. Ona uścisnęła mnie najmocniej.
- Kogoś mi brakuje. - powiedziałam zagadkowo.
- Marilyn jest na dworze. - Aella wskazała na stolik na tyłach domu.
 Wyszłam do niej. Siedziała na jednym krześle ,a na drugim miała położoną obandażowaną nogę.
- Marilyn , co się stało?
- Oh cześć! Tylko się rozcięłam.
- Na pewno?
- Tak. Cieszę się, że cię wróciłaś.
- Ja też.
- Maureen Moisson! - usłyszałam krzyk. Sasha wyszła z domu taszcząc mój i swój kufer.
- Ups.
- Nigdy więcej nie uciekaj jeśli nie zamierzasz zabierać ze sobą kufra.
- Przepraszam.
- Spoko widać ,że tęskniłaś.
- Maureen , Maureen! - moja ukochana siostra psotnica weszła do ogrodu siedząc Chevy'emu "na barana".
- Zella! Zostaw biednego Chevy'ego. Wiesz ile on się narobił przez ten miesiąc?
- Pewnie dużo. - przyznała zeskakując na trawę. - Ale musicie coś zobaczyć.
 Wzięła mnie za rękę i wyprowadziła przez pokryte rdzą drzwiczki. Gdy tylko minęliśmy zaniedbany żywopłot , zobaczyłam coś czego się absolutnie nie spodziewałam. Na naszym polu stała scena!  A najlepsze było to ,że transparent przyczepiony do jej dołu głosił Muzyczny Konkurs Talentów.
- Co? Jak ... ? - nic innego nie mogłam z siebie wykrztusić.
- Tak to. Nie mieli gdzie zorganizować konkursu , bo teatr się wycofał. Myśleli ,że konkurs trzeba będzie odwołać. - wyjaśnił Marven. - Ale zaproponowałem Meghan .że mogą to zorganizować tutaj. Zapłacą nawet mamie za wypożyczenie miejsca i pomoc i przygotowywaniach.
- To świetnie!
 Marven zaprowadził nas bliżej sceny. Krzątało się tam już parę ludzi od sprzętu. Konkurs miał się rozpocząć za cztery godziny.
 Przy stanowisku z informacją siedziała Meghan. Co chwilę ktoś do niej podchodził. Po chwili nas zauważyła i pokazała abyśmy do niej podeszli.
-Maureen , miło cię znów widzieć. To jest David jeśli mnie pamięć nie myli. A ten młodzieniec i te panienki?
- To jest Sasha - nasza perkusistka , Holon- pianistka oraz jej brat Chevy - nasz nauczyciel i technik.
- Miło mi poznać. Jestem bardzo ciekawa waszego występu. Powodzenia.
- Dziękujemy. I nawzajem.
 Wróciliśmy jeszcze do domu poćwiczyć przed występem. Gdy nadeszła pora , przebraliśmy się , wzięliśmy sprzęt i ruszyliśmy pokazać co potrafimy.
 Gdy już wszyscy się zeszli Meghan podziękowała wszystkim za przybycie , mamie za pomoc w zorganizowaniu ,a uczestnikom za to ,że się w ogóle zgłosili. Potem dodała jeszcze mowę i mogliśmy przejść do tego po co się tu zjawiliśmy - rywalizacji.
 Uczestnicy występowali w przypadkowek kolejności. My mieliśmy numer 12. Obejrzeliśmy występy paru solistów i duetów. Jedni byli świetni , inni mniej. Przyznam ,że baliśmy się konkurencji. Ale w końcu przyszła kolej na nas.
 Weszliśmy na scenę rozstawić sprzęt. Chevy zebrał nas za kulisami i powiedział :
- Dotarliśmy to tego momentu. Ćwiczyliście bardzo zawzięcie przez cały miesiąc. Teraz przyszedł czas zaprezentować co potraficie. Zróbcie to. - zakończył odchodząc.
 Denerwowałam się. Poprawiłam moją koszulkę z Linkin Park i skórzaną kamizelkę. Spojrzałam na publiczność. Mama , Zella , Aella , Marven , Marilyn i Chevy trzymali za nas kciuki. Nie mogłam ich zawieść.
 Zaczęliśmy grać. Przypominałam sobie czego uczył nas Chev. Skupiałam się na muzyce i grałam tak jak powinnam. Wsłuchiwałam się w głosy David'a i starałam się skoncentrować. Nie myślałam o niczym innym niż o muzyce. Zespoiłam się z tą melodią w ten sposób ,że ręce (wyćwiczone po wielogodzinnych próbach) same wiedziały jak mają grać. To było niesamowite.
 Gdy skończyliśmy zdałam sobię sprawę ,że w ogóle się nie stresowałam. Zebraliśmy instrumenty i zeszliśmy ze sceny. Dołączyliśmy do mojej rodziny.
- Byliście świetni. - pochwalił nas Marven.
- Czadowo! - powiedziały bliźniaczki jednocześnie.
- Dobra robota. - dodała Marilyn.
- Nieźle was wyszkoliłem. - stwierdził nieskromnie Chevy.
- Jestem z ciebie dumna.
 Te słowa znaczyły dla mnie najwięcej. W tych słowach było najwięcej szczerości. Te słowa powiedziała moja mama ze łzami w oczach. Wpadłam jej w ramiona. Długo stałyśmy złączond w uścisku. Gdy już się oderwałyśmy od siebie , mama wytarła mi łzy. Bez zbędnych słów wróciłyśmy do ogladania reszty uczestników.
 Gdybym ja miała być sędzią miałabym wielkie problemy żeby wybrać najlepszych z tylu świetnych uczestników. Jednak po półgodzinnej przerwie na naradę jury ogłosiło wyniki.
- Słyszeliśmy dzisiaj trzydziestu bardzo utalentowanych artystów. - zaczęła Meghan. - Jedni byli lepsi , drudy gorsi. Ale zwycięzca może być tylko jeden. A jest nim ...

2 komentarze:

  1. Trzymam kciuki za "Black cat"! Muszą wygrać! ~RR

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu!!! Czemu w takim momencie?! Spodziewałwm się czegoś w stylu "Zwycięzcom konkursu jest "Black Cat"!" ale nie... Naprawde mnie zaskoczyłaś! Oby tak dalej, tylko mniwej przewidywalnie, bo to, że zagrają bezbłędnie było do przewidzenia. Zrób coś czego nikt się nie spodziewa! Wymyślaj coraz ciekawasze historie które będą nas zaskakiwać! Z nieznanym akcentem "Gal Anonim" XD

    OdpowiedzUsuń

Widzicie to pole? Tak , to dlaczego nie ma jeszcze komentarzy!?
Piszcie swoje opinie , domysły i sugestie. Komentarze to dla mnie najważniejszy znak - znak ,że czytacie. Więc krytykujcie ile się da! =D

Mei z
KS